Archiwum marzec 2018


mar 06 2018 Dlaczego chrześcijanie oceniani są jako...
Komentarze: 0

Katolicyzm, uważany jest przez ludzi jako oparty na wszystkich możliwych usprawiedliwianiach własnej wiary, jakie wymieniłem w poprzednim artykule. Jest takie dobre zdrowo rozsądkowe i logicznie poprawne powiedzenie - wszystko to nic.

 

Wybaczcie, że powiem w tym momencie dygresję na temat własnych doświadczeń jako osoby wyrosłej w kraju wybitnie katolickim i moich nieporozumieniach językowych, kiedy próbowałem porozumieć się w pewnej kwestii z osobą z kraju niekatolickiego – mianowicie Szwecji.

 

Przyznacie mi chyba rację, że powiedzenie w naszym kraju, jeżeli mówi się, że „wszyscy tak robią” jest to powszechnie zrozumiałe. Nie wierzcie mi na słowo – spytajcie się rodowitego Szweda czy Holendra czy rozumie jak się powie mu – „wszyscy tak robią”. On nie zrozumie co się do niego mówi, gdyż jest to w gruncie rzecz biorąc puste znaczeniowo lub zupełnie nieprawdziwe by tak twierdzić, oprócz oddychania i innych funkcji fizjologicznych, nie ma to absolutnie żadnego znaczenia, gdyż wszyscy nie robią tego, ani w tym samym czasie, a także niektórzy próbują się powstrzymywać, lub mają z czymś problemy, albo mogą je mieć. Jednak dla polaka wyrosłego w kulturze katolickiej ma to znaczenie ponad językowe – innymi słowy – wiadomo, że są osoby, które tak nie robią, ale to... i tu wstawić dowolne pejoratywne określenie.

 

Tak naprawdę to katolicyzm nie jest oparty na żadnych z powiadanych przez siebie powodów wiary. Powodem wiary katolika jest katechizm. Jeżeli przyciśnie się katolika, to faktycznie przyzna on temu racje, jednak stwierdzi on potem, że katechizm oparty jest jednocześnie na biblii, jak i zarówno tak zwanej tradycji apostolskiej, jak także przyjętych zwyczajach, czyli opowiastkach ludowych.

 

Nie są to jednak tradycje oparte na opowiastkach ludowych jedynie, gdyż święta tak zwane ludowe, czyli pogańskie są bardzo podobne do siebie niezależnie od szerokości geograficznej, języka, czy też przynależnej jednemu narodowi, czy etnosowi. Wszystkie te wierzenia maja swoje początki w starożytnej kulturze Babilonu, co najwidoczniej jest ukazane podczas świat przesilenia zimowego, jak i easter (od nazwy bogini Ishtar) po angielsku, a po polsku Wielkiej Nocy. Wszystkie święta i obrzędy nazywają się nieprzypadkowo misteriami, gdyż pochodzą one od religii misteryjnej. Wszystkie dane wierzenia wykluczają się z biblia gdyż misteria w Biblii powinny kojarzyć się negatywnie ze względu na negatywna postać występująca w apokalipsie św. Jana Tajemnica wielki Babilon matka nierządnic i obrzydliwości pijana krwią świętych i męczenników Chrystusa. Czyli jak widać jest to jawna opozycja tajemnic i misteriów pochodzenia Babilońskiego co do Chrystusa i jego świętych. Jest to bardzo radykalna opozycja wzajemna gdyż mowa jest o krwi i jej przelewaniu.

 

Istnieje wiele praktyk religijnych w Biblii potępionych, a które dokonywane są w tajemnicy, co sugerowało by misterium.

 

Słowa Chrystusa o tym, że powiadał on, że żadnych słów nie wypowiedział on w zakryciu. Powiedział on także, że wszystko zostanie ujawnione. Co sugerowałoby raczej nastawienie negatywne względem misteriów.

 

Tak więc istnieje sprzeczność pomiędzy obrzędami misteryjnymi w katolicyzmie jak i Biblia jak już zauważyłem. Co jednak możemy powiedzieć na temat wzajemnego powiązania tak zwanych tradycji apostolskich z obrzędami misteryjnymi, a także ich powiązań z Biblia.

 

Najpierw musimy sobie odpowiedzieć czym jest katechizm czyli tradycje apostolskie. Są to pisma tak zwanych ojców założycieli kościoła, zakładają oni mityczna nigdy nie udowodnia sukcesje Piotrową. Jest to suma wszelkich wierzeń jakie nałożone są na osobę która nazywa siebie katolikiem. Wierzenia te wzrastały wraz z czasem, a mimo tego nazywane są tradycjami apostolskimi, co już samo w sobie jest wykluczającym się wzajemnie absurdem, gdyż apostołami były osoby powołane przez Chrystusa, tak więc jeżeli dana wiedza nie była dostępna i przekazana apostołów to nie mogła być nazwana apostolska.

 

Jednak w oczach katolika jest to tradycja gdyż językowo kojarzy mu się ze świętami. Nie jest to jednak dalekie od prawdy, gdyż tradycja to zazwyczaj tylko i wyłącznie obrzędy i święta – głównie mistyczne. Katechizm traktowany jest przez katolika jako usprawiedliwienie tego w co już wierzy. Świat pogański wierzył w różne rzeczy, takie jak życie po śmierci, trójcy boskie, bohaterów do których można się wstawiać w modlitwach, przebłagania, umartwiania i temu podobne.

 

Mimo tego, że katolicyzm twierdzi, że dane wierzenia i praktyki są biblijne, to jednak skupiają się one jedynie na autorytecie księdza i kleru – czyli na władzy charyzmatycznej. Władza charyzmatyczna potrzebuje pięknych kościołów, pięknych rekwizytów i ogólnie rzeczy wyglądających ładnie, by nadać swej charyzmie większą moc.

 

Omawiając bardzo pobieżnie dane kwestie, warto powiedzieć, że dane trzy usprawiedliwienia wierzeń, oczywiście istniały także osobno, nawet w tym czasie w świecie Chrześcijańskim, przed katolicyzmem, rzadko podczas jego trwania w średniowieczu, jak także po wydarzeniach reformacji.

 

 

Przez większą część historii tak zwanego chrześcijaństwa, przynajmniej w opinii publicznej dominuje obraz chrześcijanina jako katolika. Jak już wspomnieliśmy katolicy identyfikują siebie jako wierzący biblijne, co próbowałem udowodnić pobieżnie, że nie jest prawdą.

 

Od wieku IV naszej aż kościół katolicki starał się o dominację jako jedynego ruchu Chrześcijańskiego. Za czasów Teodocjusza I kościół katolicki wciąż nie cieszył się pełnym poważaniem. Wprowadzona została tak zwana kategoria fikcji prawnej, by jednak można było przepychać w umysłach ludzkich idee, bez ich pełnego poparcia, niejako otwierając widełki w stylu – że niby prawda, ale nieprawda – załóżmy, że jest to prawda. Bardzo dobrze te widełki skomentował Nietzsche mówiąc o tym, że współczesny człowiek, którego nazwał ostatnim mruga i to jest jego jedyny sposób porozumiewania się. Stworzenie fikcji systemu prawnego, zgodzenie się na rzeczy wirtualne, mające realny wpływ na rzeczywistość było początkiem systemu prawnego jaki mamy obecnie. To jest właściwie przyczyna zafiksowania ludzi na idei istnienia matrixa – prawo oparte na fikcji prawnej.

 

Od tego czasu nic już nie musiało być prawdziwe, o ile sprawiało pozory zgodnego z jakimś wydanym edyktem. Po wielu latach takich praktyk nie dziwi, że sytuacja narastała do wybuchu. Każdy kierował się własnymi prawami, własnymi fikcjami i zapewnieniami. Sprzedawano, kupowano i handlowano dożywotnimi urzędami papieskimi, sprzedawano i kupowano zbawienie, skazywano za czytanie Biblii i inne fikcję, które nie byłyby możliwe do zrozumienia bez wprowadzenia fikcji prawnych bytów, które nie są rzeczywiste, ale udaje się, że są.

 

Ferment społeczny takowej sytuacji był możliwy do utrzymania o ile istniało zagrożenie z zewnątrz, jakikolwiek realny, czy wymyślony wróg jak Arianie, Bogomiłowie, Albigensi, Arabowie. W okresie zwiększonego spokoju sytuacja fikcji prawnej uzyskała już dostatecznie wielu jej przeciwników. Na tej podstawie zauważalnego kłamstwa, obłudy i zakłamania powstał ruch, którego celem początkowo było dążenie do zreformowania, do powrotu do racjonalności, do rzeczywistości. Za pomocą nauk Wycliffe ludzie zauważali większą rzeczywistość w wydarzeniach biblijnych niż w tym co ich otaczało.

 

To, że w Anglii dochodziło do zmian politycznych dowodzi dobitnie tego, że za stosunkami władzy stoją wierzenia. Wierzenia nie są niezależne od otaczającej rzeczywistości, raczej ją kształtują i zmieniają.

 

Dlaczego wymieniłem bardzo pobieżnie fenomen katolicyzmu i związanej z nim reformacji? Gdyż aby zrozumieć omawiany temat w sposób satysfakcjonujący nie sposób pominąć paru kwestii.

 

Pojęcia kontrreformacji.

Pojęcia gnostycyzmu i sekt gnostyckich.

Kwestii sukcesji kulturowej, lub sławnego ostatnio pojęcia cywilizacji i jej sukcesji. Należy zrozumieć, że jeżeli coś od czegoś się oddziela, lub od czegoś pochodzi to w dużej mierze jest tym czymś.

 

Należy zrozumieć, że mimo tego, że ruch reformacyjny powstał na podstawie sprzeciwu wobec kościoła katolickiego, to wciąż zachowuje w dużej mierze jego cechy. Wydawałoby się, że ludzie, a już w szczególności katolicy uważają, że jeżeli coś z czymś walczy to jest to coś tego przeciwieństwem. Nie jest to zupełnie przypadkowe, że istnieje taka wiara w katolikach, gdyż kościół katolicki jest amalgamatem różnych wierzeń gnostyckich – akurat ważnym dla nas w tym wypadku jest sekta Manicheistów. Manicheizm wierzył w równorzędność dobra i zła. Dwie strony konfliktu i brak jednego w drugim. Jeżeli jest się w stanie wyjść poza konflikt manicheiski jest się w stanie zobaczyć, przyczyny, źródła, podobieństwa itp. itd.

 

Ruch reformacyjny w dużej mierze był i jest podzielony, głównie ze względu na nieodrzucenie w swoim łonie idei manichejskich. Wciąż istnieje wiele odłamów w ruchu zreformowanym, które są niesamowicie mocno katolickie. Głównie dlatego myślą one na sposób konfliktu, a nie celu jakie chcą osiągnąć. Widać to bardzo często na forach internetowych, gdzie obie strony uważają, że święty konflikt je usprawiedliwia. Nie ważne dla nich są efekty, ale ważne jest by prowadzić konflikt.

 

Dane manichejskie nastawienie zostało wykorzystane przeciwko ruchowi reformacji poprzez podstawienie wroga uzurpującego sobie zasady jakie oryginalnie były należne społeczności purytańskiej. Mianowicie mam tu na myśli porzucenie idei sprawiedliwości społecznej, racjonalności i dążenia do celowych rozważań intelektualnych skupionej w nowoczesnej metodzie naukowej.

 

Jednak kto taki wykorzystał słabości ruchu reformacyjnego przeciwko niemu samemu? Nie mógł to być inny ruch niż kontrreformacja skupiona w wielu militarnych zakonach powstałych podczas zadeklarowania ukrytej wywiadowczej wojny Watykanu z księstwami deklarującymi protest przeciwko niemu.

 

Oprócz wykorzystania katolicyzmu wciąż obecnego w ruchu reformacyjnym stworzono narzędzie – nauki kontra nauki. Czyli wykorzystano pretekst powstania ruchu reformacyjnego – racjonalizacja życia społecznego przeciwko niemu starając się tworzyć pseudo racjonalne nieudowadnialne koncepty takie jak futuryzm, ideologia postępu, ewolucja itp. itd.

 

Niestety wykorzystane słabości są wciąż podtrzymywane. Wszelkie podobieństwa ruchu reformacyjnego z kościołem katolickim jak trójca święta, nieśmiertelność duszy i dyspensjacjonalizm są wciąż traktowane jako synonim wiary biblijnej przez te grupy społeczne mimo odrzucenia części z dogmatów katolickich.

 

Opisanie działalności kontreformacji i wymienienie przed-reformacyjnych grup gnostyckich mających wielkie poważanie społeczne i polityczne, a także wpływ na kształt kościoła katolickiego, byłoby za długie, więc zostawię sobie jego omówienie na inną część.

 

Wymienię na koniec jedynie to, że główny nurt ruchu reformacyjnego niestety działa jedynie re-aktywnie. Reaguje on na poczynania kontrreformacji. Jeżeli ona popiera naukę, to oni jej nie popierają. Jeżeli oni są liberalni, to oni stają się konserwatywni.

 

Biblia wydaje się, że została odstawiona na bok. Środowisko które mieni siebie, a według mnie w żadnej mierze nie jest środowiskiem reformującym prowadzi akcję reakcyjne, mające na celu sprowadzenie chrześcijan jako antynaukowych typów zamkniętych przed światem w swoim konserwatywnym myśleniem. Jest to zupełne przeciwieństwo ruchu reformacyjnego, a mimo to taki jest powszechny obraz, nie tylko wśród katolików, czy ateistów na temat protestantów, ale o zgrozo jest to opinia samych protestantów, że o ile ktoś jest konserwatystą, nieważne jaka treść jest za tym konserwatyzmem to jest protestantem. Innymi słowy udało się z ruchu o podłożu racjonalistycznym zrobić typowe pogaństwo traktujące swoje tradycje za święte jedynie dlatego, że tak robił dziadek i pradziadek.

mar 05 2018 Dlaczego chrześcijanie oceniani są jako...
Komentarze: 0

 W dzisiejszych czasach budowany jest określony wizerunek chrześcijaństwa. Nie był on nigdy taki sam w historii świata, zmieniał się on na łamach jej kart. Trudno jednoznacznie stwierdzić kiedy powstał dany obraz chrześcijanina, który wierzy na przekór wszystkiemu, wbrew życiu, wbrew rozumowi z jakim możemy spotkać się coraz częściej.


 

Osobiście bardzo sprzeciwiam się temu krzywdzącemu obrazowi chrześcijanina, za jakiego siebie uważam. Jestem dokładnie przeciwieństwem osoby mającej wiarę na przekór wszystkiemu co doświadczam, wbrew temu jakie jest życie, mimo jego ewidentnemu zepsuciu to widzę w przejawach życia wolę Bożą na każdym kroku. Bycie chrześcijaninem nie jest absolutnie podejściem anty rozumowym. Biblia często mówi o mądrej wierze, o zapewnieniu, o upewnianiu się. Człowiek ze swym rozumem napisane jest, że może mieć dane przeniknąć nawet samą głębie Boga. Duch Święty daje dar odróżniania. Jest to niemalże definicja inteligencji, inter legere, dobry wybór dosłownie, czyli zdolność odróżnienia.


 

Skoro można zostać obdarowanym darem inteligencji i powiedziane jest o chrześcijanach, że to ich najważniejsza cnota jaką powinni posiadać, to jak to się stało, że chrześcijanin traktowany jest z pobłażaniem w stosunku do jego zdolności rozumowych?


 

Prawdopodobnie jest tak dlatego, że przemilcza się dany fakt, gdyż chrześcijanin powinien być także pokorny, a w dzisiejszych czasach zachodzi bardzo duże nieporozumienie na temat zdolności poznawczych. Te nieporozumienia to:


 

Osoby określone jako przebojowe są określane jako zdolne, a zdolne osoby uważa się za bardziej rozumowo rozwinięte.


 

Jest to zdecydowanie błąd ekwiwokacji. Co może nas nakierować, na to jacy ludzie mogą stać za używaniem nieuprawnionych sylogizmów, rozprowadzając i rozpowszechniając owe błędy w rozumowaniu. By odpowiedzieć na pytanie dlaczego nieprawidłowe sylogizmy nie są napiętnowane, jako takie należałoby szukać w tym, że sylogizmy są popularne w dzisiejszych czasach. Kto wymyślił i rozpowszechnił idee sylogizmów? Arystoteles. Jest on bardzo popularnym myślicielem za sprawą tego, że znajduje się w obowiązkowym nauczaniu na wielu kierunkach studiów.


 

Powrócę później do tego zagadnienia w omówieniu szkolnictwa, jako głównej przyczynie, tego w jaki sposób traktowane jest chrześcijaństwo. W szczególności w Polsce.


 

Jest takie powszechne przekonanie, że wiara to jedno i nie ma niczego wspólnego z rozumem. Takie stanowisko bardzo często jest wymawiane przez katolickich księży, którzy zajmują się także zagadnieniami filozoficznymi czy też naukowymi.


 

Jeżeli zagadnienia się w pewnej mierze zazębiają, nie ma żadnego powodu, by oddzielać jedno od drugiego. Po tym można poznać katolika, że odróżnia on i dzieli analitycznie Boga na małe kawałeczki.


 

Dlaczego tak jest? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie później, kiedy już wymienię wszelkie poszlaki, by odpowiedź była jak najbardziej zgodna z dostępnymi faktami. Następnym przekonaniem odnośnie chrześcijaństwa jest to:


 

Że chrześcijaństwo jest przeciwne nauce, a wiara chrześcijańska jest rodzajem kulturowo przekazywanych wartości, które muszą wyginąć, gdy bogactwo kulturowe je wyprze.


 

To przekonanie jest coraz bardziej powszechne w dzisiejszych czasach i dominuje na arenie pop-kultury. Wojownicy o kulturę, sztuka, filmy i temu podobne trendy, uznają za swój sukces walkę z chrześcijaństwem i wszystkimi wartościami, jakie stoją związane z imieniem Jezusa Chrystusa i jego Ojca w Niebie. Podobne stanowisko występuje w niektórych odłamach świata akademickiego. Przykładowo patriarchat jest atakowany przez feminizm, całkiem możliwe dlatego, że ma bardzo pozytywne konotacje w wierze Abrahamicznej, gdyż Abraham był mianowany patriarchą. Bóg Abrahama jest opresyjny w stosunku do tak zwanej eufemistycznie wolnej miłości, czy innych tego typu rzeczach. W pop-kulturze i popularno-naukowej pseudonauce czasów obecnych wydawałoby się sukcesem samym w sobie jest przedstawienie biblijnego przekazu jak to się mawia – przestarzałych nieadekwatnych idei z epoki brązu.


 

Oczywiście takie stanowisko nie ma żadnej merytorycznej wartości. Jest to oznaka infantylności naszego społeczeństwa. Takie stanowiska feminizmu, ewolucjonizmu, genderyzmu i innych tego typu pseudonauk nie zdobyłyby sobie poważania, gdyby nie infantylne nastawienie współczesnej populacji Uważa ona zupełnie jak dzieci, że rzeczy są dobre i smaczne, gdyż są dobrze znane. Nie ma w nich jakiegoś wysublimowania, czy standardów oceny, czy umiejętności poszukiwania prawdy. Są to ludzie których popyt, to czego chcą sterowana jest tym, im coś jest bardziej powszechne – im większy tego popyt. Dzieci zazwyczaj lubią to co dostają, tak samo jest ze współczesnymi dorosłymi. Nie umieją oni szukać. Lubią oni to co dostają, a dostają to co lubią, mimo tego, że ewidetnie widzą, że to coś im nawet szkodzi.


 

Skąd pochodzi ten infantylizm. Wyjaśnię w następnej części.


 

Wspomniałem już ogólny kulturowy koncept w jakim przedstawione jest chrześcijaństwo w dzisiejszych czasach. Nie ma ten obraz nic wspólnego z tym w jaki sposób chrześcijaństwo było przedstawiane w historii wieków.


 

Ludzie podchodzili kiedyś ze stanowiska, że posiada się jakąś wiarę. Podejście ateistyczne było bardzo rzadkie. Nie było to w żadnym mierze akademickie, czy też nawet filozoficzne stanowisko. Jedyne jakie było rozróżnienie to na czym opiera się daną wiarę. Można było opierać ją na biblii, kościele, przekazach ludowych czy też tradycji.


 

Pominę tutaj opisanie katolicyzmu jako odrębnego modelu opartego w założeniach na 3 modelach usprawiedliwienia wierzeń. Dla każdej osoby studiującej granice cywilizacji i imperiów może uwidocznić się oczywisty fakt, że wierzenia są najsilniejszą cechą określającą typy rządów czy władzy. Max Weber dzielił sprawowane typy władzy na władzę tradycjonalistyczną – pasującą do wierzeń ludowo-pogańskich opartych na mistycyzmie. Władzę charyzmatyczną – opartą na wartościach wyznawanych przez określonego przywódce, czy określonego „ojca założyciela” kościoła, albo też władzy racjonalistycznej, która oparta jest na kodeksie. Jedyne społeczności jakie można było i wciąż można określić jako racjonalne to społeczności oparte na Biblii. Jak to się więc stało, że synonim racjonalności określony jest jako jego zupełne przeciwieństwo?


 

Tak więc tak właśnie wyglądało podejście ludzi do własnych wierzeń. Gdzie w tym modelu mieścili się ateiści? O ile tradycjonaliści uważali, że nie było potrzeby zmieniać niczego skoro jest im dobrze, to charyzmatycy zmieniali poglądy w zależności od sytuacji. Społeczeństwa biblijne oparte były na twardych zasadach – czyli według metodologii Webera można by ich przyporządkować do wierzeń przed biurokratycznych czyli racjonalnych w zależności do celu jakim jest zbawienie, jakimi zasadami należy się kierować.


 

Kwintesencją wierzeń biblijnych jest nowy testament w szczególności słowa Chrystusa, które miały dać wieczną sprawiedliwość. Twarde zasady prawne i etos chrześcijański zdecydowanie jest czymś co Weber nazwałby władzą o typie racjonalistycznym.


 

Kwintesencje podejścia racjonalistycznego jest bardzo racjonalistyczna propozycja słów Chrystusa – by ukazywać nauczanie w świetle owoców jakie dana nauka rodzi.


 

Idealnym przedstawieniem owoców racjonalnego podejścia było wytworzenie się nowoczesnej metodologii naukowej wśród odrzucających misteria, mistycyzm i katechizm społeczności purytańskiej Anglii wyrosłej na tradycjach nauczań biblijnych Wyccliffa.


 

Gdzie wtedy byli ateiści? Podejście ateistyczne, zdecydowanie nie było racjonalne. Nie twierdziło ono o żadnej powinności, o żadnym celowości, usprawiedliwiało ono jedynie status quo. Ateista tamtych czasów wierzył w rzeczy jakie nazwalibyśmy błędnymi w dzisiejszych czasach. Wierzyli oni w to, że materia była wieczna, że życie istniało od zawsze i wszystko było niezmienne i takie samo, więc nie potrzeba zasad, praw, czy dążeń. Można powiedzieć, że takie stanowisko jest antyracjonalne jeżeli przyjąć źródłosłów danego pojęcia.


 

Tak więc co się takiego wydarzyło, że nazwano czarne – białym, a białe – czarnym?


 

Trzeba zauważyć jakie zmiany powstały w czasie oświecenia. Przede wszystkim powstała nowoczesna biurokracja która umożliwiła stworzenie dla ateizmu sztucznej protezy imitującej społeczności biblijne. Nakaz państwa zmienił się w nakaz litery i prawa. W oświeceniu zaczęły także powstawać ateistyczne naśladownictwa idei sprawiedliwości. Dążenie biblijnych chrześcijan do naśladowania poczynań ich mistrza, by być chociaż po części tak sprawiedliwy jak on zostało kompletnie imitowane przez powstające ideologie lewicowe.


 

Trzeba niestety także powiedzieć, że o ile proces imitacji bardzo skutecznego i prężnie działającego purytanizmu nie byłby w pełni możliwy bez współpracy niestety środowiska mieniącego siebie za biblijne. Najważniejszym krokiem w procesie irracjonalizacji został poczyniony przez uznanie dyspensacjonalizmu. Ten zupełnie fałszywy nurt myślowy odsuwa ważność postaci Chrystusa w przeszłość i przyszłość. Ten nurt twierdzi, że słowa Chrystusa kierowane były do Żydów jako narodowego Izraela, a także kierowane są do ludzi w przyszłości po przyjściu antychrysta.


 

Największym przewinieniem i największą zadaną sobie raną jest pomijanie słów Chrystusa. Bardzo rzadko można usłyszeć wypowiedziane słowo przez Chrystusa. Według mnie jeżeli największy mędrzec w historii wszech czasów, traktowany jest umyślnie jako postać mimo tego, że dobra to jednak nie do końca mądra, to takie działanie musi doprowadzić do umyślnego spotwarzenia kościoła Chrystusa. Chrystus jest skałą na której należy budować swój fundament. Jak można pominąć jego słowa mając słuszne i racjonalne fundamenty?


 

Zbrodnie dyspensacjonalizmu to jednak nie wszystko, co uczyniło wizerunek chrześcijaństwa ,jako ruchu irracjonalnego.


 

W drugiej części odpowiem o swoich hipotezach dlaczego czarne mieni się białym, a biały czarnym i dlaczego:


 

Wrodzony irracjonalizm ateizmu mieni się w dzisiejszych czasach jako racjonalna kontrpropozycja względem samo pokonującego się świata chrześcijańskiego.

mar 04 2018 Nagroda Boża - czym jest cz. 1
Komentarze: 0

  Każdy człowiek czuje potrzebę oceny jego poczynań.

Większość ludzi czuje się nieszczęśliwymi, gdyż oczekiwania innych ludzi bardzo często przerastają ich możliwości. Właściwie to można powiedzieć, że jest to uniwersalne, że nie spełni się oczekiwań innych ludzi w ich ocenach, gdyż zadowalając jedną osobę, zapragnie się aby kto inny Cię także dobrze oceniał. 

 

Jeżeli przyjmie się, że jedynie Bóg może oceniać i szczerze się to zaakceptuje, to nie będzie się czuło wiecznego niezaspokojenia na ludzkiej drabinie tak zwanego sukcesu. Zawsze będzie ktoś inny, kogo będzie się chciało zaspokoić.

 

Bóg powiedział człowiekowi, który uważał, że jest bogaty i syty i nic mu więcej nie potrzeba, że nie wie on, że jest biedny, nagi i nędzny. 

 

Nie można połączyć oczekiwań względem ludzi i Boga. Z tego też powodu nie można służyć dwóm Panom, jak mawia Biblia. 

 

Drabina ludzkiej stratyfikacji niestety w dużej mierze oparta jest na grzechu. Głównie jest to grzech zazdrości. Gdy ludzie oceniają się pod tym względem, to nigdy nie osiągną zadowolenia. Bóg nie popiera tego i nigdy w jego oczach nie będzie to wymagane, by porównywać jednego człowieka względem posiadanych przez niego dóbr.

 

Bóg stwierdził, że to on wszystko stworzył i że wszystko należy do niego.

Kolejnym grzechem na jakim oparte jest ocenianie przez drugiego człowieka to pożądanie i chęć bycia pożądanym. W dzisiejszych czasach odczuwa się presje potrzeby bycia podziwianym. Ma to odbicie w braku zadowolenia w tym, że odczucie miłości do Boga przekierowuje się na ludzi.

 

W dzisiejszych czasach jest powodem do wstydu, odczuwanie wstydu w jak najbardziej naturalnych warunkach w jakich wstyd powinien powstawać - mianowicie w kontakcie z płcią przeciwną. Czy też w momencie zażenowania własnym zachowaniem. Naturalne odczucia zostały ocenione przez ludzi za rzecz godną pożałowania. 

 

Jest to kompletnie na odwrót z tym jak Bóg to widzi. Najstraszniejszą zbrodnią sodomy było wyniosłe czoło - pycha i bezwstydność w czynieniu rzeczy, które powinny zawstydzać. 

 

Miasto symbolizuje wieże Babilon. Wieża Babilon powstała jako chęć podążania za innymi ludźmi, w przeciwieństwie do podążania za Bogiem. Dlatego też powstał tam wielki bunt Nimroda przeciwko Bogu. Udowadnia to, że nie można służyć temu co chcą ludzie, jednoczęsnie służyć Bogu. Jest to wzajemnie wykluczające się.

 

Mamy wpisaną w serca chęć obdarowywania innych ludzi. Wtedy jak obdarowuje się innych Bóg się cieszy, jak powiedział Jezus Chrystus. Jest to naturalna tendencja człowieka podążającego za Bogiem i chcącego być ocenianym dobrze przez Boga. Ocenianie przez ludzi jest zupełnie przeciwne tej tendencji. Ludzie oceniają innych dobrze, o tyle o ile wykluczają oni innych z tego co posiadają. Bo czymże jest posiadanie rzeczy na własność, jak nie odebraniem możliwości posiadania tego innym. 

 

Najbardziej jaskrawo ten przykład czym jest własność, widać na przykładzie pieniędzy. Pieniądze symbolizują obdarowanie czymś, czego się jeszcze nie ma, a jako że własność jest czymś przeciwnym to jest to, tak jakby prawo i przywilej do obebrania czegoś, komuś w przyszłości. 

 

Mówi się, że pieniądze nie dają szczęścia - bo jak już udowodniłem jest, że jest to przeciwne woli boskiej - obdarowywania. Przez to im więcej się ma pieniędzy, ty większą ma się potrzebę posiadania. Jest tak ponieważ im większe oddalenie się od oceny Boga, tym większą człowiek odczuwa potrzebe oceniania przez innych ludzi, tym większa liczba musi się kłaniać wobec danego człowieka by dać iluzję satysfakcji. 

 

Bardzo często w słowach Jezusa Chrystusa występuje motyw zapłaty. Chciałbym przedstawić tutaj pare przykładów, które mogą być bardzo ciekawe w świetle tego co już napisałem.

 

Chrystus przedstawia zapłate kiedy:

- Przeciwstawia zapłatę od ludzi, przeciwstwawiając ją zapłatą od Boga. Jedno jest często wzajemnie wykluczające się.

- Chrytus odpierając zarzuty faryzeuszy mówił o sposobie płatności. Mówił on, że Bogowi nie płaci się tym czego nie oczekuje, jednak można mu dać jedynie to czego oczekuje. Czego Bóg oczekuje doczytując się z pism Starego Testamentu, to miłosierdzia, a nie ofiar, obrzezania serca, a nie oznak zewnętrznych wiary.

- Kolejną sytuacją związaną z pieniędzmi jest wtedy, kiedy Jezus mówi młodemu człowiekowi o potrzebie rozdania swego majątku. 

 

Dlaczego w Biblii używa się symboliki pieniężnej? Bóg w Biblii używa zazwyczaj pojęć najlepiej oznajomionych wśród osób będących celem wypowiedzi. Oznaczałoby to, że Bóg był świadomy, że pieniądze zaprzątają większość myśli osób do których się zwracał. To główny powód dlaczego użyta jest analogia do pieniędzy i bogactwa. 

 

Są także inne powody dla których użyte są pieniądze i alegoria zapłaty. Pieniądze często zachęcają ludzi do robienia rzeczy jakich by nie zrobili w przeciwnym wypadku. Dlatego Bóg mówi o zapłacie - wie on, że wielu ludzi nie zrobiłoby zgodnie z wolą Bożą, nie będąc do tego zachęconym. Pieniądze są używane do sprzedawania, jak i do kupowania. Co do tej cechy jest powiedziane w Biblii, by kupować prawdę, ale jej nie sprzedawać. Tak więc pieniądze są użyte w tej alegorii niejako wskazując na prawdę, jako coś poza ludzkiego, jako skarb większy niż ludzie mogą docenić. 

 

Ludzie chcący więcej pieniędzy chcą nieustannie sprzedawać, bo oceny innych ludzi są skupione na tym, jak wiele pieniędzy się posiada. Jest to przeciwstawione z prawdą. Posiadanie prawdy jest wynagradzane przez Boga. Taka interpretacja jest poparta stwierdzeniem Jezusa Chrystusa, by wielbić Boga w Duchu i prawdzie. Duch bardzo często w Biblii przeciwstawiony jest ciału. Czyli chodzi o to, by czcić Boga w rzeczach nieoczywistych, nienamacalnych, w tym, że wie się o jego istnieniu, jest się o nim przekonanym, a także, że jest się przekonanym w miłości o jego przymiotach, mimo tego, że jak Hiob można w danym momencie nie być o tym zapewnionym cieleśnie.

 

Prawda oczywiście przeciwstawiona jest fałszowi, a w powiązaniu z niesprzedawaniem prawdy, można się domyślić znaczeniu, że sprzedając prawdę oddalamy się od Boga, przez co potrzebujemy więcej zapewnienia od innych ludzi. 

 

Można w ten sposób nawet ocenić cenę człowieka według człowieka. Według Boga człowiek jest bezcenny, jednak człowiek ocenia swoją cenę na podstawie postrzeganej przez siebie straty. Jeżeli człowiek odczuwa stratę miłości bożej odczuwa pustkę. W jaki sposób ludzie mogą zapełnić pustkę po Bogu? Jedynie, tak jak im się wydaje - poważaniem w oczach innych, a zwykle tak bywa, że poważa się bogactwo, jako oznakę sukcesu, co powiększa jedynie oddalenie się od Boga w tragicznym losie bezbożników.

 

Nigdy nie rozumiałem potrzeby budowania olbrzymich budynków, czy posiadania ostentacyjnego bogactwa, a także pieniędzy, jakich nie można wykorzystać w wielu żywotach. Jedyne jak można to zrozumieć, to poprzez zrozumienie, że Ci ludzie niemal desperacko muszą być podziwiani. Ta potrzeba jest tak ekstremalnie silna, że staje się kompletnie groteskowa. 

 

Gdy człowiek przyjrzy się jednak życiu tych ludzi, którzy mają manię gromadzenia - to ich życie jest kompletnym zaprzeczeniem cnot biblijnych, przez co niemalże matematycznie można obliczyć jak bardzo są oddaleni od Boga.

 

Jeżeli zauważy się, że mając bogactwo, człowiek nie zostanie zostawiony w spokoju, tylko przyłączą się do niego osoby, chcące wykorzystać ludzkie słabości, gdyż same są bardzo ainteresowane w byciu podziwianym ze względu na bogactwo.

Ludzie, a w szczególności katolicy interpretują przypowieść o bogatym młodym człowieku, który pyta się Jezusa - co ma jeszcze zrobić, by przybliżyć się do Królestwa Bożego. Odpowiedź była, by młody człowiek podzielił się własnym bogactem, bądź go wręcz porzucił. Większość ludzi uważa, że Jezus chce niesamowicie jak wielkiej ofiary i poświęcenia od tego człowieka. W szczególności katolicy uważają, że uczynkami charytatywnymi, gdy oddadzą pare złotówek zbliżają się do czegoś. Tak charytatywność nie jest złą rzeczą, jednak katolicy nie rozumieją nakazu o tym, żeby twoja lewa ręka nie wiedziała co robi prawa, gdy obdarowujesz innych. 

 

Królestwo Boże wymaga, abyśmy chcieli być dobrze oceniani przez Boga. Bóg wcale nie chce poświęcenia, a jedynie nie poczucia się uprzywilejowanym i lepszym bez przyczyny. Posiadając wielki majątek i rodząc się w nim zmienia człowieka. Uwielbienie w oczach drugiego człowieka może prowadzić do uzależnienia od niego, co może oddalić od Boga. Dlatego Jezus powiedział według mnie w takim kontekście o majątku. Ludzie zapominają, że Jezus w swoim nauczaniu często nawiązywał do siebie jako proroka. Widział on przyszłość. Czy widział coś związku z tym człowiekiem i jego majątkiem? Według mnie jest to właśnie prawidłową intepretacją jego słów.

 

Według mnie chciał mu dać do zrozumienia - nie czuj się uprzywilejowany, bo jesteś bogaty. Bądż jak my wszyscy - jak bracia i siostry. Jesteś dobry i robisz wszystko dobrze, jednak martwie się o Ciebie - jesteś zagrożony swoim majątkiem - będziesz przyciągał złych ludzi do siebie. Wydaje mi się, że to chciał powiedzieć Chrystus do młodego człowieka. 

 

Patrząc na to w tym świetle - Królestwo Boże jest niedaleko. Jak powiedział Jezus - dusza człowieka znajduje się w oku. Tak jak on wszystko widzi. Jeżeli twoja percepcja jest zaburzona, nie zauważysz świata duchowego.

 

Można być blisko czegokolwiek, jednak nie widząc tego, nigdy się tego nie znajdzie. Można być daleko czegoś tak i w czasie jak i zdarzeniach dzielących do urzeczywistnienia tego, to jednak mając mape i plan działania, być o wiele bliżej, niż osoba stojąca przed czymś, lecz nie będącej tego świadomym. Jest to niczym szklana góra, na której nawet się nie wie, że się znalazło.

 

Dlaczego Jezus przeciwstawia zapłatę ludzi zapłacie Boga? Czy jest to faktyczna zapłata w niebie jak widzi to większość ludzi, nazywających siebie chrześcijanami? Całkiem możliwe, że tak może być, jednak są możliwe także inne odpowiedzi oprócz tego. Czym jest pieniądz? 


 

Jak już sobie wyjaśniliśmy - jest to notka, że dzieła kogoś innego będą należeć do tego co posiada notke. Tak samo posiadając notkę od Boga, możemy być zapewnieni, że jego działalność będzie czyniona na naszą korzyść. 

 

Wszystko co robi Bóg, możemy traktować jako swoje o ile mamy notkę aprobaty Boga. Im więcej notek mamy, wtedy tak jak Jezus powiedział - pokorni odziedziczą ziemie. Przecież ziemia należy do Boga. Bóg płaci nam notkami korzyści z tego kim jest - kiedy jesteśmy pokorni wobec niego. Różnica między notkami Boga, a notkami ludzi jest taka, że notek Boga nie możesz sprzedać dla Boga, gdyż Bóg Ci je łaskawie daje darem łaski, a nie twoich uczynków. 

 

Tak więc mając taką wizje tego, nie chodzi tu o nagrodę jakąkolwiek jaką możemy uzyskać w zamian za notkę Boga. Nie jest to coś takiego jak pieniądz, tak jak większość ludzi nazywających siebie za chrześcijan myśli o nagrodzie Bożej. Notka nie ginie, nie jest oddana, można ją jedynie sprzedać za marność. Za to co ludzie mogą Ci dać, w zamian za wyrzeczenie się tego, co łączy się z posiadaniem "notki zapłaty", która zapłatą nie jest, a jest darem. Tak jak on nas obdarowywuje, tak też Bóg chce byśmy traktowali swoich bliżnich. Bóg nie chce sprzedawania, kupowania, kalkulowania, tylko obdarowywania, miłosierdzia i braku hipokryzji. Ten który ma najwięcej niech usługuje - nie bądżcie jak poganie - słowami Chrystusa. 

 

Kolejnym przykładem nawiązania do pieniędzy jest moment, kiedy odpowiedź Chrystusa jest niejako wymuszona. Było to wtedy kiedy odpowiedział Faryzeuszom, by oddali Cezarowi co należy do Cezara, a Bogowi to co Boskie. Czyli by nie wiązali tak zwanej Ewangelii sukcesu, tego co oczekują ludzie z tym co oczekuje Bóg. 

 

Jednak napisze o tym szerzej w drugiej części.


 

przemaxik : :